Opowiadania sprzed lat
Czyli do czego może doprowadzić grzebanie w dawno nieotwieranych folderach
Trafiłem w moim dysku online na folder “teksty”. Daty na umieszczonych tam dokumentach wskazują: 2018, 2015, 2019. Czytam opowiadania, a raczej ich wstępy, zwykle po maksymalnie 300 słów. Jednym z moich problemów od zawsze było rozpoczynanie projektów, czy to pisarskich, czy programistycznych, a następnie porzucanie ich po maksymalnie paru dniach.
Większości z zarejestrowanych w tym folderze prób napisania czegoś kompletnie nie pamiętam, choć niektóre z nich powstawały zaledwie 3-4 lata temu. Jedynie daty i czasem poruszone tematy osadzają mi te teksty w jakimś kontekście. Wiele z nich w tym momencie buduje we mnie raczej zażenowanie, niż zachwyt. Może to tłumaczy, czemu nie wychodziły z fazy zalążka? Zwłaszcza, że choć piszę w internecie co najmniej przez połowę mojego życia, to nawet ten szesnastoletni ja, który pisał o tym, jak zamawiał płytki z nowym Ubuntu od Canonicala, zachwycał się Linkin Parkiem i dał się przekonać na założenie bloga na Wordpress.com, a nie na jakimś polskim blox.pl jakoś bardziej wzbudza uśmiech. Może dlatego, że trzydziestodwuletni ja wie, że niektóre rzeczy z tego, czym jarał się szesnastoletni Mateusz otworzyły możliwości zawodowe, które z kolei zdecydowanie pomogły w tym, żebym mógł zmieniać miejsca i pracować? Nawet jeśli sprawy, które zajmowały mnie wtedy na tyle, by pisać o nich na swoim blogu z obecnej perspektywy często wydają mi się tak zabawne.
Czasem widać też to, że sposób myślenia, który pojawiał się w tych opowiadaniach, nawet w formie wcielania się w postać, która jest narratorem danej historii, bywa mi teraz zupełnie obcy. Nie ma w tym chyba nic dziwnego, gdy myślę o zmianach, jakie zachodziły we mnie (i pewnie w każdej z Was to czytających) w ciągu tych kilku lat. Łatwo jest ulec iluzji, że zawsze byliśmy i będziemy tą samą osobą. Dopiero takie spotkanie z dawnym sobą przypomina, że wcale tak nie jest.
Poza tym wszystkim w tekstach widzę jeszcze jedno. Stanowczo za dużo z nich, nawet już po wyprowadzeniu się z Tczewa było w nim osadzone. Tczewa tak łatwo się nie zapomina.
Cała ta historia zaczęła się od tego, że zacząłem się zastanawiać, czy nie otworzyć kolejnego projektu pod tytułem “opowiadanie”, bo mam wrażenie, że dużo trudniej, niż dawniej, jest u mnie teraz z wyobraźnią i fantazją. I co? Zamiast rozpocząć projekt do porzucenia napisałem zdecydowanie nie fantazyjny post.